J.J Murphy zaznacza związek teorii rynków efektywnych z założeniami analizy technicznej: „Hipoteza mówiąca o efektywności rynku wcale nie przeczy analizie technicznej, lecz w istocie bardzo bliska jest założeniu, według którego rynek dyskontuje wszystko. W kręgach akademickich sądzi się jednak, że skoro rynek szybko dyskontuje wszystkie informacje, nie ma sposobu, by te informacje wykorzystać. Podstawą prognozowania technicznego jest wspomniane już założenie, że istotne informacje rynkowe zostają zdyskontowane w cenach rynkowych na długo zanim staną się powszechnie znane. Naukowcy mimowolnie potwierdzili w ten sposób konieczność uważnego obserwowania ruchów cen i daremność prób osiągnięcia zysków na podstawie informacji fundamentalnych, przynajmniej w krótkim okresie[1].”
Bardzo często negacja analizy technicznej jest ściśle związana z klasycznym postrzeganiem opisu rynków finansowych, co odnajdujemy w wielu źródłach: „Główna krytyka założeń analizy technicznej opiera się na hipotezie rynków efektywnych. Jak zostało poprzednio stwierdzone, aby za pomocą reguł analizy technicznej można było osiągnąć ponadprzeciętne zyski, biorąc pod uwagę koszty transakcyjne, rynek musiałby być nieefektywny. Większość badań zajmujących się testowaniem hipotezy rynku mało efektywnego wykazała, na podstawie testów autokorelacji oraz testów serii, że na rynku nie występują trendy w ruchach cen. Przemawiają one zatem za hipotezą rynków efektywnych[2].”, oraz stwierdzeniu, że „Niektórzy ekonomiści są przekonani, że stosując analizę techniczną nie da się trafnie zmierzyć podaży i popytu lub prognozować cen. Wysuwają oni pogląd, że rynki papierów wartościowych to rynki efektywne, na których wszystkie nowe informacje są natychmiast odzwierciedlane w cenach papierów wartościowych. Ekonomiści ci argumentują, że zmiany cen papierów wartościowych mają charakter losowy i są reakcją na pojawiające się w sposób losowy nowe informacje. Gdy cena papieru wartościowego zmienia się w tym samym kierunku przez kilka dni, zwolennicy teorii efektywności rynków interpretują te ruchy jako serię niezależnych zmian po stronie podażowej i popytowej, które przypadkowo spowodowały ruch cen w tym samym kierunku. Utrzymują oni, że analitycy techniczni są w błędzie zakładając, że podaż lub popyt dostosowują się stopniowo, wynikiem czego mogłoby być kształtowanie się trendów, na podstawie których dałoby się prognozować ceny[3].” J.J. Murphy zaznacza, że: „Według teorii przypadkowych ruchów cen, stworzonej i podtrzymywanej w kręgach akademickich, zmiany cen nie podlegają żadnemu prawu serii, zaś dane z przeszłości nie mogą być wiarygodnym wskaźnikiem przyszłego rozwoju sytuacji na rynku. Mówiąc krótko, ruchy cen są przypadkowe i nie przewidywalne. Teoria przypadkowych ruchów cen za podstawę przyjmuje hipotezę o efektywności rynku, zgodnie z którą ceny oscylują na zasadzie przypadku wokół rzeczywistej wartości danego towaru czy akcji. Najlepsza strategia polega po prostu na tym, by „kupić i trzymać”, a nie na tym, aby dążyć do „wygrania” z rynkiem.[4]” Radosław Bloch Źródła [1] J.J. Murphy, Analiza Techniczna, WIG-Press, Warszawa, 1995, s. 21-22. [2]K. F.Reilly, K.C.Brown, Analiza Inwestycji I zarządzanie portfelem, Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 2001, s.392. [3] J.C. Francis, Inwestments: Analysis and Management, wyd. McGraw-Hill Book Co. Singapore 1991, s.539. [4] J.J. Murphy, Analiza Techniczna, WIG-Press, Warszawa, 1995, s. 20-21. Odpowiedz |
TwórcaRadosław Bloch autor m.in: Archiwa
Kwiecień 2016
Kategorie
Wszystkie
|